Aby zamówić napisz na sklep@esterydy.com lub [wyślij wiadomość poprzez formularz tutaj]
Aby zamówić napisz na sklep@esterydy.com (wysyłka w cenie) [wyślij wiadomość]

Icarus” kłamie? Nowe fakty w sprawie afery dopingowej.


Okazuje się, że wstrząsające informacje na temat rzekomego finansowania dopingu swoich reprezentantów przez Rosję mogą być fałszywe. Rosja twierdzi, że posiada dowody definitywnie świadczące o kłamstwie „Icarusa” na ten temat. Rosyjski Komitet Śledczy, który badał  tę sprawę , stwierdza w swoim raporcie, że wnikliwe śledztwo ujawniło niezbite dowody na kłamstwo Grigorija Rodczenkowa. Zbiegły do USA, były szef Moskiewskiego Laboratorium Antydopingowego ujawnił w 2014 roku, że Rosja finansowała i prowadziła ogromny projekt dopingowy, który pozwolił na sukces ogromnej ilości jej reprezentantów na Igrzyskach Olimpijskich w Soczi. Te rewelacje doprowadziły wtedy do największego skandalu ostatnich lat i wstrząsnęły całym sportowym światem. Temat odżył przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2018, w których wzięła udział jedynie garstka sportowców rosyjskich, którzy nie byli nigdy wcześniej, w ciągu całej kariery, karani ani nawet podejrzani o stosowanie dopingu. Należy dodać, że startowali jako zawodnicy indywidualni, bez własnej flagi czy hymnu. Ich udział był zgłoszony przez MKOI. Grigorij Rodczenkow pod kryptonimem Icarus po swojej ucieczce z Rosji do Stanów Zjednoczonych stał się jednym z najbardziej niesławnych informatorów sportowych, występując z zarzutami wobec  rosyjskiego rządu oraz Rosyjskiej Agencji Antydopingowej. Wyznania byłego, wysoko postawionego członka tej organizacji wydawały się być bardzo wiarygodnym źródłem informacji i podważyły uczciwość sportową wszystkich rosyjskich lekkoatletów, startujących na zawodach międzynarodowych. Od tamtej pory są oni z góry podejrzewani i szczegółowo kontrolowani. Nawet jeśli, jak twierdził „Icarus” jedna trzecia spośród 33 medalistów rosyjskich z Soczi rzeczywiście stosowałaby doping, utrata dobrego imienia i etykietka potencjalnego dopingowca dla pozostałych 2/3 uczciwych zawodników musiała być prawdziwym ciosem. Afera, która wybuchła zaraz po Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 2014 roku, wywołała prawdziwą lawinę daleko idących skutków dla rosyjskiej reprezentacji. Nie tylko pozbawiła Rosję możliwości brania udziału w zawodach na szczeblu międzynarodowym i światowym, ale również podważyła osiągnięcia sportowe rosyjskich olimpijczyków. Przeprowadzono dodatkowe testy i śledztwa, w wyniku których odebrano medale niektórym z nich, a w stosunku do reszty zapanowała podejrzliwość nie tylko sędziów, ale i opinii publicznej, która była zdania, że nawet jeśli nie udało się dowieść dopingu, to nie znaczy, że on nie istniał. Zapanowało powszechne przekonanie, że sukcesy we wszystkich dziedzinach sportu Rosjanie zawdzięczają jedynie farmaceutykom, a nie ciężkiej pracy, wyrzeczeniom i treningom. Przedstawiciele Rosyjskiego Komitetu Śledczego dotarli do nowych informacji, dokumentów i świadectw, dowodzących, że wszystkie opowieści Grigorija Rodczenkow o jakimkolwiek finansowanym przez państwo rosyjskie dopingu są kłamstwem. Początkowo „Icarus” twierdził, że próbki moczu wszystkich rosyjskich zawodników były podmieniane na czyste pod względem zawartości substancji dopingowej, pochodzące od dawców, jeszcze przed igrzyskami. To pozwoliło wystartować całej reprezentacji bez podejrzeń. Rodczenkow zeznał, że próbki moczu były składowane przez noc w akredytowanym przez WADA moskiewskim laboratorium. Po wstępnej analizie zostawiano je do następnego dnia i dopiero wtedy robiono testy na wykrywanie niedozwolonych substancji. To dawało możliwość nocnej podmiany zawartości oznaczonych próbek moczu przez wyspecjalizowane służby na nie wzbudzającą podejrzeń. Dodatkowo „Icarus”  przedstawił  wyczerpujące i bardzo przekonujące w tamtym czasie dowody jak przez lata rosyjskim sportowcom uchodziło na sucho stosowanie dopingu, dzięki wydatnej pomocy rządu rosyjskiego współpracującego w tym zakresie z agencją antydopingową. Zwycięstwa dawały dobrą prasę, a zapewniona przewaga nad rywalami pozwalała na spokojny sen Ministerstwu Sportu, które mogło wykazać się wynikami inwestowanych w zawodników środków.  Rodczenkow  dużo mówił o istniejącym długofalowym porozumieniu między rządem, a agencją antydopingową w celu zapewnienia Rosji dobrego wizerunku na międzynarodowej arenie sportowej i promowania czołowych zawodników, nawet kosztem stosowania przez nich dopingu i nieuczciwej przewagi nad rywalami. Ważne było osiągnięcie celu, a nie zastosowane środki. Początkowo zarzuty formułowane pod adresem Rosji wywołały w społeczności międzynarodowej szok i przerażenie. Nic dziwnego, prezentowana przez Rodczenkowa wersja wydarzeń poddawała w wątpliwość sens jakichkolwiek rozgrywek sportowych. Skala zjawiska stawiała pod znakiem zapytania skuteczność wypracowanych metod zapewnienia uczciwej konkurencji zawodnikom i ideę sportowej rywalizacji, nie tylko podczas Zimowych Igrzysk, ale również innych imprez międzynarodowych. Dopiero dokładniejsze przyjrzenie się szczegółom wypowiedzi Grigorija Rodczenkowa mogło nasunąć wątpliwości, jak chociażby jego zeznanie, opisujące niezwykły rosyjski wynalazek, tzw. koktajl księżnej, który miał być rzekomo kombinacją sterydów anabolicznych, które nie generują skutków wykrywalnych w organizmie ludzkim. W tej chwili wiadomo już, że z naukowego punktu widzenia jest niemożliwe. Czyżby były szef Moskiewskiego Laboratorium Antydopingowego tego nie wiedział? Wątpliwości dotyczące opowieści Grigorija Rodczenkowa zaczynają się mnożyć, zwłaszcza w kontekście raportu Rosyjskiego Komitetu Śledczego. Przedstawione w nim namacalne dowody, zawierające dokumentację, zeznania naocznych świadków oraz inne przekonujące argumenty zdają się świadczyć na niekorzyść „Icarusa”.  Początkowo, jak zdawało się, wiarygodne świadectwo człowieka, który był wewnątrz i wie, co mówi, powolutku zaczyna tracić na wartości w świetle nowych faktów. Wg raportu okazuje się on być zwykłym kłamcą i oszustem. Warto dodać, że Rodczenkow jest poszukiwany listem gończym w Rosji za rozprowadzanie zakazanych substancji i w przypadku powrotu do kraju natychmiast trafi do więzienia. Wg rządu rosyjskiego, proceder nielegalnego dopingu był prowadzony właśnie przez samego Rodczenkowa, który odpowiedzialność za swoje czyny pragnie przerzucić na instytucję, w której pracował i w ten sposób uniknąć kary. Możliwe, że to jednak WADA, dając wiarę słowom „Icarusa”, popełniła błąd i niepotrzebnie wykluczyła Rosję z kolejnych Igrzysk Olimpijskich. Niestety najwięcej tracą ci, którym jakiekolwiek sprostowania nie odbudują zaufania kibiców, czyli sportowcy. Jeśli nawet okaże się, że cała sprawa zaistniała tylko w wyobraźni i słowach Grigorija Rodczenko, to opinia publiczna długo nie będzie skłonna w to uwierzyć. Niektórzy powiedzą, że to kolejne kłamstwo Rosjan, którzy tuszują niekorzystne dla nich fakty, bo przecież powtórne badania wykazały u części zawodników środki dopingujące. Być może jednak nowe fakty, które ujawnia raport Rosyjskiego Komitetu Śledczego, dotrą do większego grona odbiorców i przyczynią się do przyspieszenia procesu odzyskania dobrego imienia przez uczciwych rosyjskich sportowców, którzy najwięcej stracili podczas całej afery. Przypadki dopingu trafiają się przecież w każdym kraju, u przedstawicieli różnych narodowości i nie można na tej podstawie wnioskować, że wszyscy zawodnicy danej reprezentacji biorą w tym udział.